Bardzo! I na tym mogłabym zakończyć ten wpis :), ale chcę się z Tobą podzielić moją osobistą historią o tym jak dotarłam do miejsca, w którym jestem i idę dalej.
Jestem mamą 14 letniego Brunona i prawie 8 letniej Blanki. Gdy Bruno pojawił się na świecie, to wiedziałam, że to szalone życie zawodowe i towarzyskie już minęło. Nie chciało mi się pracować 6 czasem 7 dni w tygodniu po kilkanaście godzin. Tak! Nie chciało mi się, bo nie chodzi o ilość godzin spędzanych w pracy, tylko o jakość. Teraz przyświeca mi maksyma „work smarter, not harder”.
W zasadzie to Bruno spowodował, że odzyskałam życie i poczułam wtedy po raz pierwszy tsunami miłości bezwarunkowej. To samo tsunami zalało mnie, gdy urodziłam moją córkę Blankę. Zawsze wiedziałam, że będę mieć dwoje dzieci: chłopca i dziewczynkę. Czułam to w swoim matczynym sercu, nawet gdy podczas pierwszego badania USG powiedziano mi, że Blanka będzie chłopcem.
Dlaczego tsunami miłości? Bo miłość dwojga dorosłych ludzi przychodzi i rozkwita, nabiera barw, intensywności. Miłość do dziecka pojawia się, gdy jesteśmy w ciąży, ale jest ona jakby nieuświadomiona. Gdy rodzimy i przytulamy do piersi nowo narodzone dziecko to naprawdę zalewa nas miłość, tak bardzo, że zalewamy się łzami szczęścia. Przynajmniej tak było u mnie. I to dwa razy.
Macierzyństwo spowodowało, że rozpoczęłam mój proces przebudzania się do natury. Odkryłam głęboko zakopaną intuicję. Nie bez znaczenia jest także mój udany związek małżeński. Wiele razem z moim mężem Zbyszkiem przeszliśmy i zawsze byliśmy blisko siebie, oraz patrzyliśmy w tym samym kierunku.
Nastał taki czas, taka kumulacja problemów zdrowotnych, że nasz syn potrzebował jakiegoś cudu, który przywróci jego zdrowie do równowagi. Nie mogliśmy już patrzeć na cierpienia naszego dziecka. Nie chcieliśmy więcej pobytów w szpitalach, wizyt u specjalistów, antybiotyków i sterydów. Zaczęłam szukać odpowiedzi, w tym co daje nam ziemia, natura.
To był kolejny etap przebudzenia. Na mojej drodze pojawiły się olejki eteryczne, szkoła terapii naturalnych, kursy aromaterapeutyczne oraz liczne publikacje naukowe, z których czerpałam wiedzę. Wchodząc w to głębiej i głębiej wiedziałam, że potrzebujemy czystszych i prawdziwych olejków eterycznych. Takich, które będą zawierały wszystkie składniki fitochemiczne. Gdy otworzyłam pierwszą paczkę z dyfuzorem i 12 olejkami Young Living to byłam nimi oczarowana, ale nie miałam wtedy świadomości, że zaczyna się lepsze życie.
Z dnia na dzień zaczęłam zauważać subtelne zmiany, a po dłuższym czasie zorientowałam się, że nie jestem już stałą klientką apteki. W naturalny sposób zaczęłam się dzielić z koleżankami moim sposobem na fajne życie. Moje upline (osoby ze społeczności Young Living), cudowne kobiety: Anira Wojan i Renata Stabrawa zaczęły mnie motywować do rozwoju mojej społeczności olejkowej. I tak stanęłam u progu tworzenia własnego biznesu networkowego w połączeniu z tym co kocham, czyli z olejkami.
Każdego dnia dzielę się z innymi moją przemianą w kierunku natury, czystego piękna i nie godzę się na to co „funduje” nam Big Pharma.